piątek, 18 listopada 2011

Markteting Bożego Narodzenia?

Święta Bożego Narodzenia kiedyś? Jakie były? Niestety, nie wiem. Nie dane było mi ich nigdy zobaczyć. Ale ńuwielbiam Czytać opisy świąt opisywane w gazetach, książkach itp. Zazwyczaj nie ma z nich nic o marketingu, korkach przed świętami  czy zgrzytach rodzinnych. Jest tam o magii świąt, o pomarańczach, cukierkach, czekoladzie i innych niedostępnych przysmakach. O całej rodzinie która spotyka się po kilku miesiącach bez kontaktu (pamiętajmy, że telefony to była rzadkość). O magii zapachów choinki, cytrusów, pieczonego ciasta.
Święta teraz. Niestety ja od kiedy pamiętam nie czułam atmosfery świąt, nawet przy bożonarodzeniowej wieczerzy siedzimy jak na szpilkach aby tylko nie powiedzieć o jedno słowo za dużo. Kiedyś nie do pomyślenia było pracować w ten dzień teraz jest to po prostu normalne. Szefowie każą procować pracujemy, jesteśmy szefami też każemy pracować ale sami również pracujemy. Jedno się nie zmieniło, potrawy świąteczne szczególnie te wyjątkowo ludowe, tradycyjne jemy tylko w to święto. Ale zmienił się już powód, kiedyś dlatego, że po prostu produkty nie były normalnie dostępne. Teraz ponieważ nie mamy czasu. Po co mamy samodzielnie lepić pierogi lub robić karpia gdy mamy pangę, łososia czy paluszki rybne.... Święta teraz kojarzą mi się z czasem kiedy narzekamy na przygotowania, korki, wracamy z pracy i od razu biegniemy do kuchni, lub posprzątać pod choinką. Własnie choinka kiedyś jej ubieranie było celebrowane przez całą rodzinę, teraz ja nie pamiętam gdy wszyscy razem ubieraliśmy choinkę bo nikt nie ma czasu...




Mój wniosek nie jest oryginalny, wiele osób już tak robi ale muszę go napisać a mianowicie: Po co mamy męczyć się z Bożym Narodzeniem tutaj skoro możemy wyjechac odpocząć do jakiego odległego kraju a przecież o odpoczynek właśnie chodzi!

czwartek, 17 listopada 2011

Różowa marchewka?

,,Co jedzą króliczki? Marchewki!
A różowe króliczki? Różowe marchewki!"
Spytałam się mojej siostry oglądającej bajkę z tą konwersacją czy wie, że nie istnieją różowe marchewki.  Niestety odpowiedź była taka jaka przewidywałam czyli zaczęła krzyczeć, że istnieją bo przecież w bajce mają! Oburzona zaczęłam pytać czy kiedykolwiek takową widziała. Oczywiście obraziła się na mnie i nie odpowiedziała ( ma 3 lata ;)). Czy takie wkręcanie dzieci jest dobre? Oczywiście wiem, to są tylko bajki i są bardzo nierealne! Ja o tym wiem, wy o tym wiecie, ale czy 3 letnie dziecko też? Bajka jest niby edukacyjna, dzieci uczą się tam pomagania sobie nawzajem itp. ale czy to fer? Na szczęście moja siostra co do kuchni jets przeze mnie mocno edukowana (pieczemy razem muffinki, pomaga wybierać przepisy, mówi jakie ciasto chce) ale to i tak pewnie za mało. Bo czemu może się równać mówienie przeze mnie o składnikach, ekologii itp. z kolorową bajką w która jest wpatrzona jak w obrazek! Oczywiście nie mówię tutaj, że wszystkie bajki są złe bo tak nie jest, np. bajka która teraz leci uczy angielskiego, inna bajka traktuje o muzyce i kompozytorach. Może zamiast   pokazywać różowe króliki pokazujmy więcej kanałów w kótrych gotują dzieci? (znam takie 2)